Skocz do zawartości
marecek

Proszę tu nie parkować bo mogę NIECHCĄCY porysować samochód

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Tutaj gdzie ja mieszkam nie ma takich problemow,sa miejsca albo prywatne albo dla wszystkich,ale jesli bym zablokowal czyjes miejsce albo wjazd na to miejsce wzglednie do garazu to nikt nie paczy czy to sasiad czy znajomy zaraz jest policja i depanaz.Koszt takiej imprezy to 230 euro i stracone 2 godziny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam jak kiedyś zimą pokłóciłem się z ojcem, bo chciał żebym z nim poszedł miejsca parkingowe odśnieżyć. Powiedziałem, że nie ma mowy, nie będe się potem denerwować, że sobie zrobiłem i wszyscy nagle tam parkują, zwłaszcza z bloków obok. Ja miałem dobre zimówki, napęd na tył i pełny bak paliwa i ciężką butlę lpg w miejscu koła zapasowego. Prawie zawsze wszędzie wjeżdżałem i wyjeżdżałem-jak jednak i to zawodziło to wyciągałem łopatę z bagażnika i się odkopywałem, ale zdarzało się to rzadko. Ojciec się wkurzył i poszedł sam. Narobił się biedny i tej zimy już na tym miejscu nie stanął, bo ciągle ktoś tam stał, a mi szkoda było taty. Ale miałem satysfakcje, że się wkurzać nie muszę i dalej sobie wjeżdżałem i wyjeżdżałem w zawalone śniegiem miejsca...

Teraz już mam swoje prywatne miejsce i jak mi ktoś zajmuje to bez wahania zastawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
marecek - co wyjdzie drożej - kupić poldolota i postawić na miejscu czy wykupić to miejsce
Marek oprócz proponowanych jest jeszcze jedna rada na twoje rozterki, wyprowadź się na wieś. ;) Od 1989 roku mieszkam na wsi, w służbowym mieszkaniu i z parkowaniem nie mam kłopotów. Wiem, wiem mówię w niektórych przypadkach o nierealnych rzeczach, ale chciałem p[odkreślić że zawsze się znajdują inteligentni inaczej, szczególnie w dużym nasileniu w miastach z prostej przyczyny, duże zagęszczenie na km2. Zawsze na 100 mieszkańców znajdzie się jeden skutecznie zatruwający życie innym. Mieszkałem we Wrocławiu do 28 roku życia na dużym osiedlu. Pamiętam takich ćwierćinteligentów którzy do budowy społecznie parkingów nie zabierali się bo nie mieli aut, ale za to jak sobie kupili to mieli nieodparte poczucie własności do jednego miejsca. Dochodziło nawet do spuszczania powietrza z kół. :D Zdarza się że tego typu ludzie zawitają do mnie i np. zastawią jedyną drogę dojazdową do mojego domu. W tym wypadku wiem co mam zrobić i do kogoś pójść i grzecznie mu powiedzieć o co kaman. Zawsze jest odpowiedź o przepraszam ja tylko na chwilkę, a wiem że gość stoi już z 40 min. i żegna się ze swoim synkiem, dowiaduje się czy ten będzie miał dobre warunki do zamieszkania. Nic to że przez ostanie kilka lat dziecko mieszkało na melinach i dworcach i ma kila spraw za włamania, rozboje i kradzieże. Jak bym go spotkał w podobnej sytuacji na osiedlu to bym wysłuchał parę nieprzyjemnych słów, albo i facet by rwał się do bójki ale w tym przypadku grzecznie idzie i przestawia auto na parking znajdujący się przy tej samej drodze. Marek są ludzie i są berety których czapeczka za mocno uciskała w główkę, dlatego myślą ze są pępkami świata. Czy warto z takim się chandryczyć? Tym bardziej że jak piszesz akurat to nie jest miejsce na którym zawsze parkujesz. Ja bym z takim pogadał jak człowiek, przeważnie to pomaga ale w niektórych przypadkach niestety. Jak mi pozwolicie opiszę jeszcze jedną sytuację spotkania "bereta", ten mi podniósł ciśnienie że w nocy nie mogłem spać. Jeżdżę zagazowaną T4 i na niektórych stacjach benzynowych muszę w odpowiednim miejscu się ustawić aby zatankować jednocześnie gaz i benzynę. W zimę jadąc do Szcze4cina i wioząc moją młodzież podjechałem na stacji benzynowej grzecznie czekając aż pewien "pan" z passata cc zatankuje auto. Stałem od przodu i ten człowiek, a jak ubrany jak biznesmen (widział mnie bo patrzył w moją stronę) skończy tankować i odjedzie abym ja mógł podjechać, a on w tym czasie pójdzie do kasy zapłacić. Koleś owszem zatankował i udaje się z uśmieszkiem na stację zapłacić. Uchyliłem szybę i grzecznie pytam - Czy mógłby pan odjechać? - odwrócił się i bezczelnie odpowiedział - Nie - i poszedł w swoją stronę. krew we mnie się zagotowała. Ale cóż podjechałem pod inne stanowisko z drugiej strony i zacząłem tankować gaz, po zatankowaniu którego aby zatankować benzynę musiałem obrócić auto (wlew jest przy drzwiach kierowcy). Byłem wściekły. Gdy "pan" wracał z przekąsem mu podziękowałem na co bezczelnie po raz drugi również z przekąsem odpowiedział - Proszę -. Nie wytrzymałem i powiedziałem mu kilka grzecznych acz dosadnych słów na co gość do mnie - No i co się rzucasz - Odpowiedziałem mu - Nie piłem z panem aby pan mi na ty mówił - I dodałem - Frajerze - Wsiadając do auta spytał czy chcę w zęby dostać a od strony pasażera zaczął wysiadać młokos w wieku mojego syna. Otworzyłem drzwi i wyciągnąłem klucz do kół a z busa wysiadła moja młodzież (niektórzy wytatuowani). Koleś wcisnął gaz i tyle go widziałem. Passata zapamiętałem i początek nr. rej. Jak go spotkam nie omieszkam dokończyć zaczętej rozmowy. Dlaczego to piszę, ano dlatego że ciśnienie sobie podniosłem niepotrzebnie (nawet teraz jak o tym piszę czuję wypieki) a zatankować jak nie chciałem i tak musiałem. Było inne wyjście wybić szyby ale mi szkoda było auta (nie wina passata że taki bęcwał nim jeździ). Dlatego drugi raz sobie odpuszczę tego typu sytuację aby nie tracić zdrowia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie czasem warto zacisnąć zęby i odejść w swoja stronę ale często nie pozwala duma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czasem tak... wpadnę dziś może do "administracji" wspólnoty i dowiem się co i jak z tymi miejscami. Może faktycznie zawiniłem. Już mi trochę ciśnienie opadło od wczoraj. Doszedłem do wniosku, że skoro komuś brakuje jaj, żeby zostawić numer telefonu z kartką albo chociaż sensowny powód, tylko zasłania się takimi - dość niskiej klasy chwytem - to jakiś zakompleksiony baran musi być albo niepoważny...

 

...a regularną wojnę zostawię sobie jak już mi ktoś naprawdę za skórę zalezie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodam jeszcze małe spostrzeżenie...na osiedlowych parkingach to policja może interweniować ale np. za złe parkowanie mandatów pakować nie mogą bo to teren po części prywatny czyli każdego mieszkańca po trochu,informować powinny o tym znaki że tylko dla mieszkańców,są sytuacje ze jakiś "życzliwy" zadzwoni po straż miejską że sie kołem na trawniku stoi ,ci przyjadą blokadę założą, a potem jak właściciel auta do nich zadzwoni i spyta sie czy maja pozwolenie administracji osiedla na takie numery to cisza i grzecznie blokadę zdejmują, Ja miaem też przykre doświadczenia na parkingach gdzie są parkometry np. jak zajął dwa miejsca naraz to wtedy telefon do zarządcy (na każdym parkometrze) i szybko delikwenta blokują, albo jadę pod bankomat jest znak że tylko dla klientów banku a auta stoją po 24 h....podjeżdża taki gość chwile przede mną wysiada i idzie gdzieś tylko nie do banku to zastawiam gościa ,wysiadam i informuję "delikatnie" że chyba źle zaparkwał i dzwonie po straż...najczęściej cwaniakują ale ...chowa się za rogiem i obserwuję co robię,czy faktycznie dzwonię, no jasne że dzwonie tylko że idę ,wypłacam kasę wsiadam i odjeżdżam a delikwent szybciutko auto przestawia, straż przyjeżdża i robi porządek z resztą pseudo klientów banku...

...może kogoś tu uraziłem ale jakie nasze miasta są to wiadomo i na parkowanie to trzeba mieć naprawdę nieludzką cierpliwość ...a potem efektem tego są korki ,stłuczki...i kończy się to wszystko wyładowaniem nerwów na najbliższym otoczeniu wypisywaniem durnych drażniących psychę karteczek...

...Jacek na wioskach choć każdy może mieć własne podwórko też trafją się agenci co im wszystko przeszkadza...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
też trafją się agenci co im wszystko przeszkadza...
Wiem wiem ostatnio mieliśmy o 2 w nocy pogadankę z policjantami bo jakiś palant (nawet wiem który) zadzwonił na policję że młodzież zakłóca ciszę nocną. Jak ośrodek istnieje 25 lat nie mieliśmy tego typu kłopotów. Od czasu jak obok wybudował się człowiek (rzeczoznawca) zatruwa nam życie. Młodzi ludzie palili sobie ognisko za budynkiem a ten zadzwonił na policję. Miałem kiedyś przejście z właścicielem posesji jadąc do Koszalina kiedy musiałem się zatrzymać i mój pies osiusiał drzewko przynależące do jego posesji, mało nie zostałem potraktowany kosą oczywiście wspierany sąsiadami ubranymi w gumiaki i równie pijanymi jak on sam. Zostałem "wyzwany" od miastowych cwaniaczków. :D Już wówczas od 10 lat mieszkałem na wsi. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można jeszcze na allegro kupić policyjną czapkę i zostawić na desce albo fotelu :D

 

---------- Post added at 09:59 ---------- Previous post was at 09:57 ----------

 

Dodam jeszcze małe spostrzeżenie...na osiedlowych parkingach to policja może interweniować ale np. za złe parkowanie mandatów pakować nie mogą bo to teren po części prywatny
Lebow zdaje się że coś się zmieniło w tej materii, policja może teraz np. egzekwować miejsca dla inwalidów pod hipermarketami - o ile się nie mylę, na wniosek właściciela terenu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Dlatego drugi raz sobie odpuszczę tego typu sytuację aby nie tracić zdrowia.

I to jest najlepsza postawa. Sam kiedyś o mały włos nie wy***ałem taksiarzowi który wcisnął się przede mnie pod dystrybutor i jeszcze zaczął pyskować. Potem, jak ochłonąłem to było mi wręcz wstyd za siebie, że byle cham może mnie wyprowadzić z równowagi... Jak jakiś dzieciak, pobił bym się o miejsce pod dystrybutorem... Żenada - nieprawdaż? :)

Tak jak pisałem wcześniej - na policję sprawę zgłosić, ale bez niepotrzebnej napinki, choć w takich sytuacjach, zwłaszcza w pierwszej chwili trudno utrzymać nerwy na wodzy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Można jeszcze na allegro kupić policyjną czapkę i zostawić na desce albo fotelu
No fajny pomysł Tomku. :D Ale też ma 2 stronę, co będzie jak trafisz na przeciwnika policji? :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale też ma 2 stronę, co będzie jak trafisz na przeciwnika policji?

 

Powiesz - przepraszam czy to nie Pana czapka, leżała na parkingu i prawie bym ją rozjechał :kumple

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja miałem podobną sytuację całkiem niedawno ... do byłego warzywniaka wprowadziła się piekarnia .... tak nieszczęśliwie się złożyło że pan mądry inaczej zaopatrzeniowiec rozładowując skrzynki z chlebkiem i załadowując później puste zastawiał wyjazd dla około 40 aut :)

pan był ekstremalnie bezczelny bo skoro zastawia i tam jest to kiedy wyjeżdża samochód to może podjechać 5 m do przodu ale gdzie tam ładuje w najlepsze operacja trwa 10 minut a człowiek spieszy się do roboty ...

no to po drugiej nieskutecznej prośbie kolejnego dnia - godzina 6 45 rano klakson wcisnąłem i tak na czas rozładunku :):) minę pan miał nietęgą i myślałem, że da spokój ale nie twardy był ... no to ja ponad 30 lat tu mieszkam płace za wszystko no i poszedłem do administracji i pan już nie parkuje bo się boi wypowiedzenia umowy najmu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Grunt to przyczaić, kto takie info zostawił. Zgłosić się na policję z tą karteczką, mówiąc że obawiasz się o swoje mienie. Niech tylko notatkę zrobią, bo nie wierzę żeby im się chciało sprawdzać kto to napisał. Jak jakimś cudem się dowiesz, kto zostawił kartkę porozmawiaj z tą osobą, ale jak człowiek, a z tego co wiem w Twoim przypadku to akurat możliwe, informując ją że zostawiłeś stosowną informację na policji i niech ta osoba się teraz "modli" żeby auta nikt przypadkiem nie porysował bo jak tylko znajdzie się rysa na aucie to wskażesz policji "głównego podejrzanego". A oni porównując charakter pisma z karteczki ze wzornikiem złożonym na komendzie po drugim zgłoszeniu tylko to potwierdzą.

 

Miałem podobną sytuację jak mieszkałem jeszcze na ursynowie. Kiedyś parking świecił pustkami, po paru latach zaczęło brakować miejsc, a ja wracając codziennie od narzeczonej koło północy nie mogłem znaleźć miejsca pod blokiem. Akurat też były numerowane miejsca parkingowe z blokadkami, których nikt nie używał (używali je tylko ci nadgorliwi). Kiedyś złapałem wolne miejsce, chyba były też inne wolne (a parkowałem auto i mieszkałem w bloku od momentu jego wybudowania) i rano idąc do auta miałem postawione wycieraczki. Od razu pomyślałem, że ktoś pewnie przyzwyczaił się do miejsca i że mu je zająłem. Następnego dnia celowo zaparkowałem na tym samym miejscu. Rano wycieraczki stały na sztorc. Potem już zaparkowałem obok/gdzieś gdzie było wolne i obczaiłem przez następne 3 dni, kto wieczorem parkuje tam auto. No i za każdym razem stał tam ford focus na podwarszawskich numerach. Rano na niego grzecznie poczekałem i wytłumaczyłem, że przyzwyczajeń ze wsi się do miasta nie przywozi. Że te miejsca są wspólne i generalnie kto pierwszy ten lepszy. Od tamtej pory tego focusa widziałem parkującego w różnych miejscach postojowych pod blokiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
i bardzo dobrze Ci powiedział. raz, że stanąłeś tam gdzie nie powinieneś (ciężko było wrócić do bankomatu? 40 metrów? korona by Ci spadła?), dwa, że chłapałeś jęzorem na władzę. na obydwie rzeczy są paragrafy, więc nie widzę nic złego w tym, co się stało. tak wiem - prawda boli ale tak uważam.

 

 

A widzisz, jednak się trochę mylisz ;). Ja wiem co piszę i gdybym racji nie miał nawet nie zaczynałbym tematu. Prawda jest taka, że cwaniaki z Policji szukają łatwego zarobku w postaci nabijania sobie punktów. Ale tam gdzie są potrzebni i nawet gdy zgłasza się aby pomogli w konflikcie to jedna wielka kiła, olewka jak ta lala. Tydzień po tym byłem na komisariacie w sprawie mojego podopiecznego. Rozmawiałem z funkcjonariuszem z odpowiednim stażem pracy na temat tamtej sytuacji. Powiedział, że teraz jak przyjąłem mandat to już po zawodach ale absolutnie nie powinienem go przyjmować i wygrałbym z palcem w nosie ponieważ mam przepustkę na tą strefę i jestem tu zameldowany.

Edytowane przez doktor80

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ok, ja faktycznie nie wiem, jaki masz typ przepustki i jakie na tej konkretnie ulicy są rozporządzenia. można więc powiedzieć, że się nie znam - tutaj masz rację :)

 

powiedz mi jednak inną sprawę - kto przekonany o swojej racji i słuszności przyjmuje mandat :) ? i po co kłapałeś dziobem coś na policję? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
powiedz mi jednak inną sprawę - kto przekonany o swojej racji i słuszności przyjmuje mandat ? i po co kłapałeś dziobem coś na policję?

__________________

 

 

A guzik tam, nie kłapałem nic do czasu:) Najpierw tłumaczyłem panom policjantom o słuszności mojej sprawy, delikatnie i z wyważonym na maxa rozsądkiem. W mojej pracy muszę wiele takich rozmów podejmować i być opanowanym. Ale po ładnych paru minutach nieźle te cwaniaki mnie pod.....li. Wolałem stracić ten jeden punkt i 100 zł mandatu bo już nie wyrobiłem. W podświadomości wiedziałem, że właśnie tacy młodzi biboje z policji szukają w ten sposób kasy i odpuściłem ale absolutnie nie żałuję tego co powiedziałem, niech nie myślą sobie, że są strażnikami teksasów ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hehe wiem wiem - mnie też czasem ponoszą nerwy a później żałuję :)

a macie normalnie z przepustkami możliwość parkowania na piotrkowskiej czy tylko "przejazd do miejsca zamieszkania"?

 

generalnie cieszę się w takich sprawach, że nie mieszkam w mieście.. jak mam czasem w waw zaparkować to mnie krew zalewa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sprawa parkowania jest cały czas konfliktem spornym u nas. Byłem nawet parę razy u straży miejskiej w tej sprawie. Generalnie jest bajzel na maxa. Po tym jak dostałem mandat w pierwszej kolejności poszedłem do straży miejskiej celem wyjaśnienia i zajęcia przez nich stanowiska. Pytałem jak to jest z tą moją ulicą, a oni na to, że "współczują mi, że tu mieszkam i nic tu nie poradzimy"- baja nie?:) Wiesz co odpowiedział mi pan strażnik? Że większość ludzi nie ma aut, a Ci co mają rezygnują z auta na rzecz roweru albo hulajnogi i powiedział, że warto trochę pochodzić i jeszcze powiedział mi co mają powiedzieć ludzie jak nie mają auta i stoją zimą na przystanku - załamałem się tym panem. Nie będę już pisał co ja jemu na to odpowiedziałem bo już nie warto:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Daj spokój z tą Piotrkowską dno i 2 metry mułu. Ja rozumiem kolegę doktor80. Nie wiem jak teraz ale jak rządził Kropiwnicki to impreza za imprezą na tym deptaku i nawet do domu nie wjedziesz. A jak zatrąbisz na jakiegoś ćwieka to ci jeszcze butelką po piwie w auto rzucą. Takie uroki centrum miasta Łodzi.

Sorki za OT

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety Kosiad masz rację. Władze same nie wiedzą czego chcą. Jak zaczynał się piątek a ja musiałem wieczorem wjechać w bramę to naprawdę czasem było naprawdę groźnie i tylko lajtowa i wręcz debilna wypowiedź z mojej strony kończyła się tym, że wchodziłem bezpiecznie do domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz nasz Warunki użytkowania oraz Polityka prywatności