Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

A ja w zeszłym roku sprzedawałem Forda Mondeo 1,8 z 1994r. 320000 km przejechane, benzyna, gaz, serwisowany u jednego mechanika który przy zakupie założył mi do niego książkę gdzie wpisane było wszystko co wymieniałem z data i km oraz pieczątką zakładu, dodatkowo miałem książkę serwisowa od gazu z przeglądami regularnymi co 10000 tyś km. Popatrzyłem po ile takie samochody ludzie sprzedają wyszło że po ok 4500 do 5500zł., ja go wystawiłem za 3500z bo miał rdze na nadkolach z tyłu jak to Ford. Stał ludzie dzwonili ale ta rdza im przeszkadzała, więc go sprzedałem handlarzowi za 3000 tyś zł. Za jakieś dwa tygodnie dzwoni do mnie gościu że kupił ten samochód i jest bardzo zadowolony bo był na przeglądzie i samochód sprawny technicznie i BLACHARKA W DOBRYM STANIE. zapytałem za ile go kupiłem padła odpowiedź że za 5000 tyś zł i jeszcze utargował 1000 bo handlarz go cenił na 6000. I jak tu nie stwierdzić że Polak nie lubi być oszukiwany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko gdyby kupił od Ciebie to musiałby pewnie wydać na blacharke ze 2 tys więc wyszło na to samo. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie nie wystarczyło 800 zł bo się dowiadywałem u blacharza. A w dodatku jakby sam oddał to wiedział by co ma i 1200 w kieszeni, a handlarz jak to handlarz odpicował i sprzedał. A swoją drogą ciekawe jak będzie wyglądał po tej zimie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Handlarz ma znajomych blacharzy i lakierników i po prostu samochód rano wjechał na lakiernie a wieczorem wyjechał - proste. Usługa wyniosła 500 a zarobił dodatkowo 1500 :D Ja też raz sobie załatwiałem malowanie innego auta "na szybko" i za dwa elementy razem z farba zapłaciłem 250 zeta :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy lakiernicy zadają pytanie:

"- na handel czy dla Pana na dłużej :?:"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z Niemiec auto ciężko jest sprawdzić,gdyż mam znajomego i przyjeżdża do Polski cofać licznik bo jak na autostradzie kontrolują tam i zobaczą duży przebieg to robią diagnozę silnika.więc książka serwisowa jest nic nie warta bo po cofnięciu robi serwis i ma zaniżony przebieg w niej więc nie tyko Polacy oszukują! lepiej kupić szweda gdyż jest strona szwedzka gdzie można po numerach rejestracyjnych sprawdzić przebieg i tam nie cofają km.bo jest za to wysoka kara!potem w Polsce handlarze cofają i zakrywają lub ściągają nr szwedzkie bo wiedzą o tej stronie w internecie!a mają często po 200tys ściągnięte i więcej.strony tej nie znam bo mi zawsze kolega pokazuje u siebie na kompie tą stronę ale pewno inni forumowicze znają adres.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 lat temu kupiłem golfa II 1,6D (cudowny motor jesli chodzi o trwałość) od starszego pana (w pewnym sensie znajomego).Jeździłem nim przez 5 lat i prócz wymian pasków,oleju,płynów,filtrów,klocków,okładzin,raz tarcz i bebnów,akumulatora tylko 3 razy miałem z nim większą robotę.1.wymiana uszczelniaczy w skrzyni + sprzęgło gdyż olej poszedł na tarczę.2.wymiana amortyzatorów tył.3.wymiana maglownicy, regeneracja starej była nie opłacalna w porównaniu z ceną używanej.Jeśli chodzi o przednie zawieszenie nie był to komfort passata ale trwałość już każdy wie jaka jest.To tyle o opisie.Mieliśmy z żoną troszkę uskładanych pieniędzy postanowiliśmy zmienić autko, czyli tego sprzedać.Tak,wiec kartka na szybę,ogłoszenie do gazety (przez 5 lat używania nie jedna osoba pytała się czy sprzedaje) i czekanie na klienta (nie powinno być problemu).Cena 2000zł.Nie powiem przez miesiąc klientów przewinęło się sporo ale większość rozmyślała sie patrząc na deskę 368000 km.Wiem że to był jego autentyczny przebieg.Nie jestem typem , który cofa licznik choć nie powiem bo przez myśl juz mi to przeszło.Wiadomo było że bym go sprzedał juz dawno.Nic urwałem na cenie i po 2 miesiacach udało mi się go sprzedać - 1500zł.Gość, który go kupował nawet go porządnie nie oglądał.A najbardziej mi żal było jak odjeżdżał z piskiem spod mojej bramy na zimnym silniku (fakt ja już swoje pieniądze dostałem,więc nic mi do tego).Kilka miesiecy później podjechałem do sklepu z autocześciami,a tu pod sklepem znajome autko tylko jakby bardziej lśniace (czyżby polerka),z kołpakami.W sklepie była tylko jedna pani, więc wiadomy był właściciel.Zagadałem z panią i dowiedziałem sie że autko kupiła od takiego pana za 3500zl.pozwoliła poogladać,ja na blat a tam 198 tysi.

 

Sorry że się tak rozpisałem ale chciałem podzielić sie tą historyjką, a akurat pod temat podchodzi.Nie żałuję kolesiowi tych dwóch tysi że zarobił ale nie nawidze oszustów i złodzieji.

 

kilka fotek

 

97668576.jpg

 

222nz.jpg

 

333il.jpg

 

444nd.jpg

 

5555j.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie zgadzam sie z *John*

co do *J@ceq* masz w 100% racje, dla mnie najgorsze co może być to cwaniactwo....

mi "kolega" chciał kiedys sprzedać vectre - 170tys przebiegu, okazało sie ze drugi nasz kolega sie wygadal bo razem po ten samochód byli (370tys).

i teraz żygać mi sie chce jak patrze na sąsiada, On chyba wstydu nie miał że cos takiego proponowal (i uważacie ze to biznesman?) moim zdaniem szmaciarz, którego nie stać na uczciwą pracę.....!

 

Tu na forum już czytałem posty typu cofnąłem zegar . W Polsce ciężko sprzedać auto które ma więcej niż dwie stówy na blacie. U szkopów taka Vectra co będzie miała 170 tysięcy będzie dużo droższa niż ta co ma czterysta . Ale my w naszym kraju twierdzimy ze wszystko można kupić taniej. No to proszę korekta licznika o 200 tysięcy lub więcej i jest taniej (i to juz z zyskiem handlarza)

 

Przecież nikt do auta nie będzie dokładał . Wystarczy popatrzeć w ogłoszeniach i porównać ceny aut z mniejszym przebiegiem w Niemczech i w Polsce. I ten w Polsce jest tańszy od tego w niemczech . Dziwne

Edytowane przez pawel1971

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Ja osobiscie (nie obrażając nikogo) jestem teraz zaciekłym wrogiem komisów. Zacząłem szukać Passata B5 FL dla siebie od stycznia 2007 roku. Nie byłem wtedy taki "mądry" jak dziś ale umiarkowanie napalony i w miarę racjonalnie podchodzący do zakupu. Nie wiedziałem wtedy że istnieje coś takiego jak Forum VW-Passat. Tak od stycznia do kwietnia 2007 objeżdźałem raz w tygodniu okoliczne bliższe i dalsze komisy i nie moglem trafić na nic konkretnego. Jeśli pojawiał sie jakiś egzemplarz to ewidentnie "bity" - wyraźne malowanie, niedokladne spasowanie elementów, różne opony (bieżniki) na felgach, szyby z róznych roczników.

I nagle jest - pojawił się - istne cacko: biały B5 FL Kombi Comfortline TDI 130 KM AVF 2003 (październik) - czyli autko młode (3,5 roku) - 112 tys. km przebiegu - cena 31 000 zł+ opłaty - wg komisanta oryginalna książka sewisowa z wpisami i pieczątkami potwierdzająca przebieg. Auto nie bite. Zacząłem autko oglądać. Pierwsza refleksja to kolor - gdzieś słyszałem, że wiekszość aut firmowych na zachodzie jest koloru białego (może to plotka) ale osobiscie biały samochód mi się nie podoba ale bym to przełknął. Druga sprawa - wnętrze - piękne (ciemny welur). Na tylnych progach i w dole kanapy tylnej resztki oryginalnej folii. Natomiast siedzenie kierowcy jakieś takie "inne" - tzn nie zniszczone ale "wysiedziane" - takie jakieś miękkie, gdzie np. siedzenie pasażera bardziej sztywne i sprężyste (tak się nie zapadało).

Silniczek chodził pięknie: cichutko (jak na diesla), miękko i równitko!

Mimo tych spostrzeżeń zacząłem negocjację - konkretne (bo taki jestem) - płacę gotówką jaki bedzie upust. Komisant mówi, że jak gotówką to da go za 26 tyś. Myślę sobie - co jest grane, skoro mi opuszcza 5 tyś. od razu to ile dał za niego, może coś mu dolega - coś mi tu nie pasowało. Poprosiłem o VIN - dał bez problemu. Kilka telefonów i po pól godziny mam "wynik" i tak:

1. Auto rzeczywiście firmowe - kursowało między Niemcami a Hiszpanią (część wpisów z

napraw w Hiszpanii) - kursowało do marca 2007

2. Ostatni wpisany serwis techniczny: listopad 2006 - stan licznika 492000 km!!

- jak jeździło do marca to pewnie jeszcze ze 20 tys dobilo.

Tak zakończyłem swoją "przygodę" raz na zawsze z komisami.

A teraz ciekawostka:

Passat ten stał jeszcze tylko 2 dni i został sprzedany. Widuję go bardzo rzadko w mieście - jeździ nim taki starszy pan. Dziś przez przypadek wjechaliśmy na ten sam parking pod szpitalem. Nie znamy się ale grzecznościowo zamieniłem z nim kilka słów. Generalnie z auta jest zadowolony - mało jeździ (w zimie wcale) - za prawie 3 lata przejechał 2,5 tys km. I pewnie Pasek będzie mu służył długie lata a właściciel pewnie nigdy nie pozna historii (przebiegu) swojego auta.

W tym okresie jeżdżenia po komisach zauważyłem, sporo ludzi kupuje tam auta. Kupujący ograniczają się do ogólnej oceny wizualnej (ładny kolor, czysty umyty silnik) - stan techniczny silnika lub czy auto nie jest powypadkowe jakby był mało istotny. Ludzie kupujący (z małymi wyjątkami) bezgranicznie wierzą w te brednie i bajki które na temat samochodu opwiada im właściciel lub pracownik komisu. Uważam też, że skandalem jest to że własciciele komisów nie ponoszą odpowiedzialnoęci za to co sprzedają.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

listopad 2006 - stan licznika 492000 km!!

 

o kurna :D wytrzymałe te nasze paski :))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

silnik jest obliczany na przebieg 500-600 tkm więc jeszcze by polatał przy odpowiedniej eksploatacji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam uczciwego handlarza, przywiezie i bite i bezwypadkowe - na życzenie, ja przywozi walone, robi foty i się PRZYZNAJĘ! A jak widze Golfy 6 na allegro od Niemca z przebiegiem 5tkm i napis BEZWYPADKOWE, to mnie dre :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak abstrahując od tematu Passata.

Kolega miał na sprzedaż auto - swoje, którym jeździł 3 lata od momentu sprowadzenia z DE.

Auto miało zrobione zdjęcia jak przyjechało do kraju. Nie bite, ładne, zadbane.

W ciągu tych trzech lat wymieniane były tylko klocki, filtry, rozrząd i wszelkie płyny. Silnik rewelacja. Pięknego dnia kobieta cofając przerysowała drzwi w ów samochodzie. Lakierowanie, polerka całego auta, zrobione zdjęcia przed i po naprawie.

Przyjeżdża klient....

Kolega pokazuje wszystkie zdjęcia, całą historię auta, każdy paragon na zakupioną część, rachunek z lakierni itp. Naprawdę auto w rewelacyjnym stanie i w cenie jak za szroty wystawione na allegro.

A klientowi nie spodobał się przebieg w aucie - bagatela ok 160 000 w benzynowym silniku w 10 letnim aucie. Nie podobał mu się nie dlatego, że za niski, tylko dlatego, że za wysoki ten przebieg :!:

Dopóki ludzie będą kupować auta patrząc tylko na przebieg, dopóty kręcenie liczników będzie na porządku dziennym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A najlepsze jest to, że my jako naród mamy tendencję do bycia idiotami. Niestety - wszyscy wiedzą, jak to jest z wozami z importu, że 100 kkm to norma przy cofaniu zegara, że to powszechne i nie da się tego uniknąć, chyba, że samemu jadąc po auto, a i to niestety rzadko. Ale - i tak każdy łazi i marudzi - zobaczy 10 lat diesel i kręci nosem, że ma 390 kkm trzaśnięte. I pójdzie do takiego, co ma 220 kkm na blacie. I nie wniknie, czy nie był cofnięty, tylko będzie wszystkich w około i sam siebie przekonywał, że "prawdziwy, nie bity, od 99 letniej niemieckiej dziewicy, w dodatku niepalącej".

 

Ostatnio przytachałem BMW 525 TDS, 1994 rocznik, w pełnym możliwym wypasie, 540000 na zegarze, ale wewnątrz w stanie naprawdę świetnym, było bite, ale było zrobione w serwisie producenta, co potwierdziły faktury. I co? I nic, każdy kto zaglądał w zegar to blady się robił, aż w końcu nie wytrzymałem i jak jeden cymbał zapytał "ile ma przebiegu" to mu powiedziałem, że może mieć nawet 0 jeśli to mu poprawi humor, ale faktycznie auto ma tyle ile ma i mniej nie będzie. nie sprzedało się, mimo, że silnik igła i auto naprawdę przyzwoite, jeździ pod moim bratem, który otrzymał je w prezencie. Robi trasy, smiga w mieście, przeleciał około 50000 od sprowadzenia i poza olejem, paliwem i hamulcami nic a nic przy nim nie dłubał.

 

Taki kraj, a jacy ludzie w nim, takie wozy...

Edytowane przez carl0s

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ostatnio przytachałem BMW 525 TDS, 1994 rocznik, w pełnym możliwym wypasie, 540000 na zegarze, ale wewnątrz w stanie naprawdę świetnym, było bite, ale było zrobione w serwisie producenta, co potwierdziły faktury. I co? I nic, każdy kto zaglądał w zegar to blady się robił, aż w końcu nie wytrzymałem i jak jeden cymbał zapytał "ile ma przebiegu" to mu powiedziałem, że może mieć nawet 0 jeśli to mu poprawi humor, ale faktycznie auto ma tyle ile ma i mniej nie będzie. nie sprzedało się, mimo, że silnik igła i auto naprawdę przyzwoite, jeździ pod moim bratem, który otrzymał je w prezencie. Robi trasy, smiga w mieście, przeleciał około 50000 od sprowadzenia i poza olejem, paliwem i hamulcami nic a nic przy nim nie dłubał.

no tak ok.tylko powiedzcie sami na tyle co jest teraz handlarzy i złodziei w Polsce ludzie boją się kupować auto z dużym przebiegiem bo zaraz myślą że silnik wyruchany i auto szmelc a tak wogóle nie musi być,moim zdaniem to najlepiej kupować auto z kimś kto sie na tym dobrze zna i od człowieka który tym autem jezdził dłuższy czas wtedy wiemy ze to nie handlarz wiem to po sobie jak kupowałem passka kupiłem go z allegro ale od gościa naprawde uczciwego wkońcu nauczyciel :D powiedział ze auto miało tylko malowane tyle drzwi i tyle i taka prawda i z samochodu jestem zadowolony mimo iż nie oglądałem długo bo poznałem ze właściciel jest w porządku :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
no tak ok.tylko powiedzcie sami na tyle co jest teraz handlarzy i złodziei w Polsce ludzie boją się kupować auto z dużym przebiegiem bo zaraz myślą że silnik wyruchany i auto szmelc a tak wogóle nie musi być,moim zdaniem to najlepiej kupować auto z kimś kto sie na tym dobrze zna i od człowieka który tym autem jezdził dłuższy czas wtedy wiemy ze to nie handlarz wiem to po sobie jak kupowałem passka kupiłem go z allegro ale od gościa naprawde uczciwego wkońcu nauczyciel powiedział ze auto miało tylko malowane tyle drzwi i tyle i taka prawda i z samochodu jestem zadowolony mimo iż nie oglądałem długo bo poznałem ze właściciel jest w porządku

 

To nie jest tak do końca jak mówisz, bo to popyt napędza podaż. Jest popyt na 10 letnie diesle z przebiegiem 120000? Jest popyt i to olbrzymi, więc i podaż w końcu będzie. Ale to my sami, jako konsumenci chcący wiecznie "tanio, dużo, tesko" i jeszcze "żeby lepiej jak sąsiad ma" napędzamy ten idiotyzm. Bo - gdyby nie było popytu, to handlarze w końcu by wymarli z głodu, albo się przebranżowili. Niejako jesteśmy sobie winni, bo i nie uwierzę, że istnieją ludzie bezgranicznie wierzący w to, co widzą na zegarze albo co im handlarzyna naopowiadał. Po prostu fakt możliwości ściemy spychamy na dalszy plan i już.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety ale wszystko to co tu jest napisane jest prawdą :taksobie kupowanie samochodu przez przeciętnego nabywce w Polsce wygląda tak, najpierw do oglądania wybiera się te najtańsze egzemplarze, do tego obowiązkowo musi być jeszcze niski przebieg i samochód ma się błyszczeć, te dwie ostatnie rzeczy oczywiście niezależnie od tego czy są to samochody 2, 5, 10 czy 15 letnie :niekumam Później goni taki przez pół Polski bo znalazł super okazję o tysiąc czy dwa taniej niż cena rynkowa :debil, a na miejscu się okazuje że niski to jest ale stan licznika który z przebiegiem niema nic wspólnego, a samochód się błyszczy bo świeży lakier, zazwyczaj na nieudolnie ponaciąganym szrocie, ma to do siebie że będzie się błyszczał przynajmniej do czasu aż nie zacznie odpadać razem z kilogramami szpachli, no ale inwestycja w podróż zrobiona to kupuje i potem się chwali jak to super interes zrobił, a ile trzeba potem dokładać żeby to coś wogóle jeździło nigdy się nie przyznaje :debil Wynika to też po części z tego że większość społeczeństwa nadal ma wiedzę na temat samochodów opartą na eksploatacji Malucha czy Poloneza gdzie 100 tys. km oznaczało remont generalny, do tego chęć posiadania wykracza poza realną ocenę własnych możliwości finansowych, ważna jest tylko cena zakupu a co będzie dalej to mało kto zwraca uwagę. Najgorsze jest w tym wszystkim to że opisane zjawiska nie są marginalne a powszechne, na czym tak naprawde cierpią wszyscy chcący uczciwie funkcjonować. Sam sprowadziłem obecnie Passata z 2000 roku, oryginalnie 148 tys. km, ze Szwecji więc wiadomo że niekręcony, 2 właścicieli, stan techniczny jak na 10 letni samochód idealny, w Polsce to chyba takiego nie znajdzie, cena jak na ten rocznik też nie jakaś wygórowana, ale dla przeciętnego kupującego to żadna okazja skoro za tyle samo może mieć TDI-ka z tego samego rocznika :debil przebieg, czytaj stan licznika, jak poszuka też znajdzie podobny :debil więc zainteresowanie mocno takie sobie :dupablada

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Mnie to dziwi jak ludzie nabijają tyle km;p , u mnie nawet 6 letni transit ma dopiero 220 tys co na busa jest wrecz przebiegiem b. malym ( kolega ma mesia sprintera 7 letni a ma 580!:D( dziennie 300 km robi)

 

moj pasek ma 17 miesiecy, przebieg 120 tys.... i to tylko po polskich drogac. w miedzyczasie zrobiłem 15 tys samochodami zastepczymi z serwisu. mozna? mozna :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest jeszcze jedna ciekawa sprawa. Pewnie to zauważyliście, ale prawie wszystkie auta 10-15 letnie mają przebiegu rzędu 140000-230000km. Prawie wszystkie, poza Mercedesami. One mają nawet po 700000 km w ogłoszeniach. Tak mi chodzi po głowie, dlaczego? Czyżby tylko Mercedesy robiły duże przebiegi? Nie, otóż w naszym kraju utarło się, że Mercedes to przejedzie nawet milion km bez remontu. To teraz wystarczy sobie pomyśleć, że na zachodzie nie wszyscy mają Mercedesa, a jeżdżą wszyscy mniej więcej podobnie. Czyli jakie mamy przebiegi w swoich autach? Tego pewnie już nikt nie wie...

U mnie dla przykładu gdy kupowałem 15-letniego Passata miał na zegarze 167000km. Przebieg klasyczny. Co prawda do 2000r. i przebiegu 100000 km był w Niemczech serwisowany (co ciekawe po kontakcie z serwisem wszystko się zgadzało), wnętrze również było i jest w super stanie co dodatkowo mogło świadczyć o niskim przebiegu. Do tego jakby było mało, okazało się, że jeszcze siedziały w nim oryginalne tłumiki i amortyzatory. Wszystko niby przemawia, że przebieg był autentyczny, ale ja jakoś do dzisiaj nie mogę w to uwierzyć. Choć może trafił mi się rodzynek...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz nasz Warunki użytkowania oraz Polityka prywatności