Witajcie. Na wstępnie sorry za odgrzany kotlet, jednak nie mogę założyć nowego tematu a naczytałem się sporo, lecz nikt nie miał takiego samego problemu jak ja. Sprawa polega na tym, że mam Passata B5 TDI AFN 110 97' swego czasu lekko zacierały mi się kierowniczki, ale co jakiś czas ostro przepaliłem paska i nie było problemów - gdy tylko zauważałem że nie idzie jak powinien, wycieczka na trasę i "but". W dniu wczorajszym po około 200 km ciągłej trasy w granicach 110 - 130 km postanowiłem go ostro przepalić.. szybkie ruszanie ze świateł, kręcenie do 3,500 / 4000 obr. wszystko pięknie fajnie... aż do pewnego momentu. Stałem na światłach no i start z butem w podłodze, 1 bieg ok.. 2 bieg .. coś za oknem zabuczało i stracił moc. Odpinałem kostkę od przepływomierza - 0 reakcji, sztanga z turbawki działa (nie jest zatarta), silnik pracuje jak traktor ( typowy wolnossący ). Czujnik N75 8 miesięcy temu czyściłem, EGR jest zaślepiony, oleju nigdy nie brał (od wymiany do wymiany zawsze jest tyle samo). Po przyjechaniu pod dom zgasiłem silnik i ponownie go uruchomiełm - turbo zakręciło się, ale na drugi dzien w ogóle nie było słychać aby turbawka "zagwizdała" co zawsze miało miejsce. Zawsze, nawet po krótkiej i spokojnej wycieczce do pracy dawałem samochodowi jakieś 20-30 sekund na schłodzenie.