Skocz do zawartości
Gość Arcy

Denerwująca niekompetencja serwisu.

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Arcy

Witam.

 

W moim passat'cie nie działa podsufitowe oświetlenie wnętrza, oraz podświetlenie lusterek znajdujących się w osłonach przeciwsłonecznych (pisałem już kiedyś o tym). Przyznaję, że nie jest to jakaś bolesna usterka, ale termin gwarancji leci i stwierdziłem, że czas usunąć ten problem. Gwoli ścisłości dodam, że nie jest tak, że to oświetlenie nie działa całkowicie, co sugerowałoby po prostu brak zasilania lampek. Zdarza się, że kiedy jest już ciemno na zewnątrz i otwieram auto pilotem, oświetlenie to włącza sie na parę sekund i gaśnie.

 

Będąc 2 miesiące temu u znajomego w W-awie na trzy dni z przyjacielską wizytą zostawiłem auto w serwisie leżącym kilkaset metrów od miejsca Jego zamieszkania.

Po całodziennym postoju odebrałem auto z informacją, że uszkodzony jest "moduł komfortu", ale naprawa w tym dniu jest niemożliwa ze względu na brak w/w elementu na miejscu w serwisie.

 

Uzbrojony w tę informację wróciłem do siebie do Trójmiasta. Ponieważ zbliżał się termin obowiązkowego przeglądu na 15 tys. km postanowiłem z wiadomych względów obie sprawy połączyć.

Odstawiłem auto o 8.00 rano, odebrałem o 17.00 i usterka nie usunięta ponieważ elektryk nie znalazł w tym czasie przyczyny awarii. Nie muszę chyba dodawać, że oddając auto bezwzględnie poinformowałem serwis o zaistniałej wyżej sytuacji w Warszawie. Odmówiłem próbie umówienia mnie na następny termin, gdyż mając na uwadze czas naprawy (czytaj: spodziewałem się całodniowego pobytu auta w serwisie) i niezadowolenie z usłyszanej odpowiedzi co do usterki wybrałem serwis bliższy mojemu miejscu zamieszkania.

W tymże autoryzowanym punkcie naprawy auto stało całą środę (znowu solennie tłumaczyłem pracownikowi o opinii warszawskiego serwisu i moich spostrzeżeniach co do usterki) i nic, potem następną środę i dalej nic. Wydałem 50 zł na przejazdy taksówkami w obie strony, bo samochody zastępcze oczywiście są, ale nie dostępne w tej chwili, a nie będę przecież czytał gazety od rana do wieczora popijając kawę w salonie. W obie środy uzyskałem od serwisu taką samą odpowiedź. Elektryk nie może (nie umie?) zlokalizować przyczyny usterki, proszę zostawić auto do jutra gdyż fakt rozebrania pewnych elementów samochodu ułatwi mu kontynuację pracy w dniu następnym. Propozycja co do zostawienia auta była dla mnie w obu przypadkach nie do przyjęcia z powodu potrzeby jego używania w dniu następnym, więc prosiłem o złożenie auta i wydanie go celem ponownego umówienia się. W drugą środę zdziwiło mnie, że od czasu rozmowy telefonicznej do momentu mojego stawienia się w salonie mineło równo 15 minut, mój passat stał już zaparkowany na zewnątrz i gotowy do odbioru ( a ponoć trzeba było go składać - niezły czas chyba dlatego, że tuż przed 18.00, czyli końcem pracy). Po pierwszej środzie postoju byłem jeszcze spokojny i wzruszyłem ramionami, ale po drugiej już mnie trafił szlag. Na pytanie czemu po prostu nie wymieniono mi tego modułu komfortu usłyszałem, że jaka jest gwarancja, że to chodzi o ten element, bo jeśli się pomylą i to będzie nie to, to zostaną z tą częścią w magazynie, a po za tym czasy kiedy podmieniano podejrzaną część na inną celem weryfikacji w przypadku tak nowoczesnych aut dawno minęły. Zapytałem czy mają przyrząd do sprawdzenia tego modułu, na co nie uzyskałem odpowiedzi.

 

Krew mnie już zalewa, bo z pozoru błachy problem urósł tu do miana poważnego.

Mam zamiar zacząć robić zadymę z tego powodu, ale proszę o pomoc osoby zorientowane trochę w temacie elektryki, czy elektroniki samochodu. Czy to naprawdę tak trudno ustalić przyczynę tej usterki?

Może się nie znam, ale na moją logikę w w/w przypadku do sprawdzenia są: żarówki, bezpeczniki, przewodzenie prądu przez kabel zasilający oraz układ bądź coś co tym steruje. Jeśli wyeliminuję 3 pierwsze to zostaje mi układ sterujący i albo mogę go zdiagnozować jakimś urządzeniem, albo zamieniam go na inny, sprawny celem weryfikacji.

 

Rozumiem trochę, że serwis nie musi dawać wiary moim opiniom zasłyszanym w innym ASO, ale zostawianie samochodu na trzeci dzień w serwisie, a co za tym idzie następny dla mnie stracony dzień (bo bez auta nie mogę robić tego czym się zajmuję) nie uśmiecha mi się zwłaszcza, że nie mam żadnej gwarancji na usunięcie problemu.

 

Nie chcę też wyjść na idiotę, bądź pieniacza, więc niech ktoś podpowie czy mam tu rację, czy niestety takie są procedury i nie ma sensu z tym walczyć.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja załatwiłbym to tak... Umówiłbym się na termin kolejny, oczywiście dogodny dla mnie, wstawiłbym auto i jeżeli pojawiłby się kolejny "niekompetencyjny problem", powiedziałbym jasno na początku, proszę się tym zająć, gdyż w przeciwnym razie kieruję sprawę do rzecznika praw konsumenta, powiadomię lokalną prasę oraz TV (jak wiadomo TVN lubi takie akcje). Oczywiście rozmowę prowadziłbym już tylko z właścicielem salonu. Jeżeli nadal by szli w zaparte, odebrałbym auto i po konsultacji z rzecznikiem i najlepiej rzeczoznawcą, który niestety policzy sobie za usługę, powiadomiłbym już pisemnie o fakcie skierowania sprawy na drogę postępowania sądowego oraz zwrotem kosztów związanych z diagnostyką pojazdu.

Trochę szumu nie zaszkodzi... Może w końcu ruszą mózgi i tyłki.

Oczywiście całą korespondencję od teraz dokonuj pisemnie, łącznie ze zleceniem naprawy, dokumentami potwierdzajacymi przyjęcie auta do serwisu i ewentualnymi odmowami naprawy - proś na piśmie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja sprawa jest skomplikowana. Wyobraź sobie, że jest w Polsce serwis gdzie nie potrafili zamontować fabrycznej zmieniarki w schowku (tej specjalnie tam przeznaczonej) !!! To dopiero jest szok!!! W drugim serwisie problema nie było !!!

Nie chcę myśleć co by zrobili w przypadku czegoś bardziej "skomplikowanego". :wpale:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość arteq

Wczoraj znalazłem trochę czasu aby obejrzeć dokładniej B6 który odebrałem tydzień temu. Chodzę, obwąchuję, przyciskam i... nie mogę załączyć przednich p.mgielnych. próbuję na różne sposoby, przy odpalonym silniku, etc. Nic, tył jak najbardziej, a przód ślepy. Myślę - trudno - zadzwonie do serwisu zapytam się, głupio, że o włączenie świateł, ale co tam. Tłumaczę o co chodzi, a pan "może pan tych świateł nie ma"... Rozwaliło mnie, ale spokojnie - trzeba zrozumieć czlowieka przecież pytam się o włączenie świateł - pytanie równie rozwalające :]

Tłumaczę, że przy pierwszym wyciągnięciu przełącznika kontrolka zapala się, ale ciemno, przy drugim - juz prawidłowo - zapala się tył, ale przód nadal martwy. Gościu tłumaczy zawzięcie, że pierwsze wyciagnięcie uaktywnia tył [!] a dopiero drugie przód. Mówię, że nie wydaje mi się, bo to nielogiczne. Przodem mogę sobie - nawet zgodnie z przepisami - doświetlić krętą drogę nawet jak nie ma mgły, więc bez sensu jest że przód zapala się jako drugi [po tyle] bo daję wtedy nieźle po oczach tym z tyłu. Uparcie stoi przy swoim. Potem twierdzi, że może żarówki się spaliły. Odpowiadam, że mało prawdopodobne bo nie włączałem wcześniej, wieć gdzie maiłyby się spalić? W końcu zapytałem "może po prostu nie sprawdziliście tych świateł przed wydaniem auta i wydaliście mi niesprawny..." Oburzenie z jego strony straszliwe... Umawiamy się na dzisiaj do serwisu...

Wchodzę, tłumaczę [już innemu Panu] w czym rzecz. Mówi "elektryk się tym zajmie". Fajnie, a czy mógłbym poroizmawiać z tym elektrykiem bo miałbym do niego kilka pytań o możliwości konfiguracji elektroniki {jest zainstalowany MFA +]. Usłyszałem - nie ma takiej konieczności, ja udzielę Panu wszelkich informacji. Więć zadaję mu pytanie o kolejność załączania p.mgielnych - uparcie twierdzi to samo co poprzednik [no chyba tak mówili im na szkoleniu] pomimo, że mówię, że u ojca w B5 jest tak jak twierdzę. Serwisant daje sobie rękę uciąć, że jest dokładnie odwrotnie. Nie zdzierżyłem i ciągnę go do B6 stojącej w salonie - patrz! mówię i włączam p.mgielne: 1 wyciagnięcie - przód, drugie wyciągniecie - tył. Zdziwienie na jego twarzy ogromne...

I co z tą ręką? :] powiedziałem, że zaczynam sie powaznie niepokoić bo skoro ja jako nowicjusz wiem więcej niż on... to dobrze dla mojego auta w tym serwisie nie wróży [w międzycasie do akcji wkroczył elektryk i podpiął się do kompa].

Poprosiłem, aby korzystając z okazji, że mają podpięty komp i w ramach rekompensaty za konieczność przyjazdu do serwisu autem z przebiegiem 350 km oraz za informacyjną niekompetencję wyłączyli mi funkcję autoamtycznego zapalania świateł podczas załączania "stacyjki". Oczywiście zrobimy... za 80 PLN. Ręce opadają. Pytam czy w tym konkretnym modelu można aktywować funkcję comming/leaving home - oczywiście, zrobimy to za te 80 PLN. Dobrze, róbcie.

Po 12 minutach słyszę: "nie, w tym sie nie da"...

Mówię, zaczynam się powaznie obawiać i w zwiazku z tym poproszę, aby informację o zdiagnozowanej usterce i jej prawdopodobnej przyczynie przekazać mi na piśmie, mam takie prawo. Zdziwienie i odpowiedź: no dobrze...

Elektryk nadal walczy i... nie wie co to może być. Biorą najnowszy soft diagnostyczny. Okazuje sie, że zainstalowany został sterownik, który nie obsługuje przednich p.mgłowych... [ten sławny niemiecki ordnung :D]. Pytam - już kierownika serwisu - "czyli auto przed wydaniem nie zostało sprawdzone w należyty sposób, w tym momencie zaczyna mnie Pan przerażać". Odpowiedź: "no, auta sprawdzane są w fabryce i stamtąd wyjeżdżają sprawne". Riposta: "jak widać, nie." Mówię do kierownika: "w takim razie mam straszną ochotę oficjalnie wystosować do Państwa pismo z zapytaniem dlaczego auto nie było sprawdzone i w związku z tym wydano mi niesprawne auto?" I pisemną odpowiedzią z Państwa strony [bo taki będziecie mieli obowiązek] chwalić sięprzed znajomymi. Kierownik: No wie Pan, to nie serwis tylko sprzedawca wydaje auto...

Ja: spychologia, z tego co wiem to serwis właśnie przygotowuje pojazd do jazdy i ludzie z serwisu podpisują się pod protokołem. Zresztą nie wnikam w wewnętrzne struktury Państwa firmy, to nie moja sprawa. O, dodatkowo zapytam dlaczego kazano mi uiścić pełne 800 PLN tytułem przygotowania auta do wydania skoro nie wykonano wszystkich czynności? No chyba, że to normale, że u Państwa otrzymuje się nie w pełni sprawne samochody... Czy w takim razie mam przez pewien czas jeździć z duszą na ramieniu, bo mogą być podobne "kwiatki"?

 

Sprowadzą prawidłowy sterownik na poniedziałek, a konfigurację elektroniki zrobią gratis - czyli jednak można...

 

Być może byłem opryskliwy, ale pamiętałem "święte oburzenie" serwisanta na moje pytanie "a może nie sprawdziliście auta przed wydaniem? I uparte wciskanie, że błędnie chcę załączyć światła. No i w końcu czas: dzisiaj 2 godziny i kolejne 3 na wymianę sterownika - nie tego spodziewałem się po 350 km przebiegu...

 

Moja rada: gdy serwis staje sie opryskliwy poinformować i przejść na formę pisaną. Zupełnie inne podejście się robi, bo wiedzą, że mogą sami na siebie bata ukręcić. Przy późniejszych wizytach wiedzą, że są na "cenzurowanym". Nawet w takiej błahej sprawie jak ta, można udowodnić, że nienależycie sprawdzają auto i wydają niesprawne. Idę o zakład, że upierdliwy prawnik odzyskałby lwią część z tych 800 pln za przygotowanie auta. No i ta reklama...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Mik@
O, dodatkowo zapytam dlaczego kazano mi uiścić pełne 800 PLN tytułem przygotowania auta do wydania.

 

Uuups :eek: Ja nie płaciłem czegoś takiego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś spędziłem 6 godzin w serwisie mercedesa bo nie umieli inspekcji ustawić na 40.000 tak jak powinno być tylko wychodziło im 30.000, a ile "inteligentnych tłumaczeń sie wysłuchałem. Fakt moja wina bo kupiłem auto których dopiero w polsce było klka sztuk (nowy sprinter) i chłopaki nie mieli wcześniej królików doświadczalnych. Ale jak wam sie wydaje chyba serwisy nie powinny sie uczyć dopiero na autach klientów, a tak jest najczęściej.:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość order7

Witam!

Odnosnie postu arteq: dobrze postapiles, moje autko tez wyszlo nie sprawne bo nikt go nawet nie sprawdzil na salonie a przeglad przedsprzedazny zostal podbity. No mniejsza o tym, zachowanie dokladnie takie jak w Nowym Sączu, twierdzenie wg starej zasady "to nie moja reka" a takze wciskanie klientowi swoich "100%" racji oraz spychologia, tego ich ucza na szkoleniach nie wiedzy o autach. No nic widze ze Ci sie udalo. I bardzo dobrze!!! Wiesz co my stwierdzilismy po 10 min ze rozmowa to my tu nic nie zrobimy i zaczelismy pisac pisma. To jest dobre podejscie bo obliguje ich do odpowiedzi, a i posmiac sie mozna czasem :)

 

Pozdrawiam Cię serdecznie i gratuluje wygrania walki o swoje!

Order7

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość arteq
Uuups :eek: Ja nie płaciłem czegoś takiego...

Uspokoję Cię, na bank płaciłeś :] Najprawdopodobniej podali Ci od razu łączną kwotę. Zresztą sam sprawdź - wejdź do konfiguratora na stronie vw i zobaczysz, że do ceny auta doda Ci te kwotę automatycznie.

 

Każdy salon coś takiego dolicza, bo transport, montaże i mycie kosztuje, vw po prostu podaje tę kwotę wprost, byc moze niepotrzebnie, bo pzreciez nie da sie zakupic auta bez tego. Hmmm... to tak samo jakby do pomniejszonej kwoty doliczali fotele, zderzaki, kierunki... :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Pawulon1973

To ja mam teraz jeszcze lepszy numer Panowie.

 

Zamówiłem Paska-na którego czekałem prawie 20 tygodni.I w końcu się pojawił-z lakierem na sobie o grubości 190-230 mikronów.

 

Wszystkie pozostałe miały w granicach 80-max 100 mikronów.

 

Na moje słowa że auto było dwa razy malowane Pan w salonie mówi-''a czy to źle?A jeśli nawet to jeszcze lepiej, będzie Pan miał grubszy a tym samym mocniejszy lakier"

 

Dalej,po piśmie Kulczyk Tradex informują mnie,że samochód rzeczywiście przeszedł dwukrotne malowanie,ale ze wszystkimi obowiązującymi normami produkcyjnymi i wszystko jest ok! Obowiązuje normalna gwarancja.

 

Dlatego zamówione auto muszę odebrać,a jeśli rezygnuję,to niestety część wpłaconej zaliczki na samochód poprostu przepada.

 

Zastanawiam się co będzie kiedy w przyszłości będę sprzedawał auto i tak jak ja,ktoś zmierzy go miernikiem i powie,że samochód był malowany!

 

A może go wogóle nie odbierać?

Co sądzicie Koledzy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość arteq
Na moje słowa że auto było dwa razy malowane Pan w salonie mówi-''a czy to źle?Nawet lepiej będzie Pan miał grubszy a tym samym mocniejszy lakier"
Odpowiedziałbym: zgodzę się, jeżeli Pan się zgodzi, żebym Pana auto pociągnął bitumexem [izolacja p.wilgociowa stosowana w budownictwie na bazie popularnego lepiku] przecież to też bedzie trwalsze rozwiązanie i nie bedzie musiał się Pan martwić o rysy, odpryski - same korzyści :D

 

Co do grubszego lakieru - nie wiem czy to dobre rozwiażanie, mam nadzieję, że nie będzie się po długich latach rozwarstwiał czy coś podobnego. Odnośnie problemu przy odsprzedaży - zażadaj oficjalnego pisma dlaczego tak się stało i że zostało to wykonane w fabryce - taki glejt będzie pomocny przy ewentualnej sprzedaży.

 

Co do odbioru - możesz zażadać oficjalnej specyfikacji w której ma być podana grubość lakieru - jeżeli Twój wyjdzie poza nią [a jak mówisz wychodzi] to mozesz zostawić autko jako niezgodne z parametrami technicznymi - tak sobie kombinuję.

 

Z drugiej strony powinieneś się cieszyć, że nie policzą Ci podwójnie za lakier :D. "Specjaliści" z salonów mogliby z powodzeniem brać udział w konkursie na mistrza kreatywnego wciskania kitu.

 

Jezeli jeszcze dzisiaj pojawi się chociaż jeden post z podobnymi "rewelacjami" to jednak wysmaruję pismo z zapytaniem w swojej sprawie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość order7

Witam!

 

Ja po swoich doswiadczeniach radzilbym pisac pisma i zadac odpowiedzi!! Lepiej miec takie rzeczy na papierze a nie tylko w myslach i slowach czesto nieuczciwych sprzedawcow, ktorzy za wszelka cene chca klientowi cos wcisnac nawet jesli jest to wadliwe!

Odnosnie lakieru, radzilbym (to tylko rada wiec nikogo nie zmuszam) by miec na pismie, bo co jesli faktycznie za pare lat lakier ten zacznie sie "łuszczyc"??? jakie potwierdzenie bedziesz mial na to ze to nie Twoja wina?? wtedy Ci wmowia ze nie masz papierka wiec to Twoja wina, a jak juz takie odbierzesz z salonu i przyjedziesz nawet godzine po to Ci powiedza przeciez sam Pan mogl to pomalowac. Cos juz podobnego przerabialem, wiec teraz radze po prostu pisac do KT i tak jak arteq napisal zasugerowac im co by bylo gdyby ich samochody pomalowano lepikiem w celu wzmocnienia?? Ty placisz gruba kase za auto wiec wymagaj tego za co placisz, a nie ponizen i wciskania kitu. Ma byc sprawne i dobre a nie np bite i lakierowane 2 razy... bo tak sie zdarza ze podczas transportu cos sie moglo stac. Masz prawo zadac listu przewozowego! bo w koncu placisz za cos ok 100tys wiec nie kupuj kota w worku.

 

Jesli juz odbierzesz to miej przynajmniej na papierze, ze taki problem byl, a jesli nie to rzadaj zwrotu kasy lub tez modelu auta ktore bedzie mialo all ok!!! Wez prawnika i pisz pisma do nich, na kazde riposta! Bo taka ich taktyka zeby z klienta scierke zrobic i tak mu wcisnac wadliwy produkt.

 

Pozdrawiam

 

i pamietaj ze bez papierka, czyli na tzw "gębe" to nic nie zdziałasz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Odpowiedziałbym: zgodzę się, jeżeli Pan się zgodzi, żebym Pana auto pociągnął bitumexem [izolacja p.wilgociowa stosowana w budownictwie na bazie popularnego lepiku] przecież to też bedzie trwalsze rozwiązanie i nie bedzie musiał się Pan martwić o rysy, odpryski - same korzyści :D

 

 

Jest taki watek:

 

http://www.forum.vw-passat.pl/showthread.php?t=17182&highlight=odbi%F3r&page=2

 

W obliczu 20 tygodni, nasuwa mi to podejrzenia, ze jednak auto zsunelo sie z wagonu i musialo wrocic na malowanie...

 

pozdr.

 

--

luk

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość arteq

Niestety całkiem prawdopodobne. Jeżeli zamówione auto nie ma jakiś super-udziwnień to zdecydowanie zbyt długo. No i nie wydaje mi się, żeby w fabryce "przez pomyłkę" pociąnęli go 2x lub nagle potrzebowali inny kolor. Zdecydowanie coś jest na rzeczy. Albo rezygnacja albo dodatkowa zniżka.

 

Pytanie: jak doszło do tego, że zmierzyłeś grubość lakieru? Przy używanych autach rozumiem taką czynność, ale przy nowym? - nie wpadłbym na taki pomysł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Pawulon1973

arteqPytanie: jak doszło do tego, że zmierzyłeś grubość lakieru? Przy używanych autach rozumiem taką czynność, ale przy nowym? - nie wpadłbym na taki pomysł.

 

Pracowałem kiedyś w jednym z salonów samochodowych.Zdażają się tzw ''szkody transportowe'' czasami trzeba pomalowac jakis element....wiadomo o co chodzi.

 

Smutne to,ale niestety prawdziwe:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To ja mam teraz jeszcze lepszy numer Panowie.

 

Zamówiłem Paska-na którego czekałem prawie 20 tygodni.I w końcu się pojawił-z lakierem na sobie o grubości 190-230 mikronów.

 

Wszystkie pozostałe miały w granicach 80-max 100 mikronów.

 

Na moje słowa że auto było dwa razy malowane Pan w salonie mówi-''a czy to źle?A jeśli nawet to jeszcze lepiej, będzie Pan miał grubszy a tym samym mocniejszy lakier"

 

Dalej,po piśmie Kulczyk Tradex informują mnie,że samochód rzeczywiście przeszedł dwukrotne malowanie,ale ze wszystkimi obowiązującymi normami produkcyjnymi i wszystko jest ok! Obowiązuje normalna gwarancja.

 

Dlatego zamówione auto muszę odebrać,a jeśli rezygnuję,to niestety część wpłaconej zaliczki na samochód poprostu przepada.

 

Zastanawiam się co będzie kiedy w przyszłości będę sprzedawał auto i tak jak ja,ktoś zmierzy go miernikiem i powie,że samochód był malowany!

 

A może go wogóle nie odbierać?

Co sądzicie Koledzy?

 

Twoje auto było na 100% malowane, a przyczyna tego malowania jest nieznana. Wiem o tym bo jak chciałem zostawić swoją corollę u dealera VW to przyjechał facet z miernikiem i dowiedzialem się że moja corollcia była malowana bo miała 190 mikronów i więcej. Ocenił to fachowiec któremu można wierzyć, a potem prześzliśmy do mojego przyszłego paska i dla perły wszystkie paski tam stojące miały poniżej 119 mikronów wszędzie, a nie jak u mnie tu raz tyle , wewnątz tyle i jeszcze Bóg wie gdzie.

Nie wiem co im możesz zrobić bo po doświadczeniach innego kolegi ciężko będzie oj ciężko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Pawulon1973

Poprostu go nie odbiorę.A jak będą robili problemy to sprawa znajdzie swój finał w sądzie.Za auto dwukrotnie malowane to ja dziękuję.

Jak takie zechcę to sobie pojadę i kupię na giełdzie-tak im odpowiedziałem jak zapytali dlaczego nie chcę tego samochodu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Poprostu go nie odbiorę.A jak będą robili problemy to sprawa znajdzie swój finał w sądzie.Za auto dwukrotnie malowane to ja dziękuję.

Jak takie zechcę to sobie pojadę i kupię na giełdzie-tak im odpowiedziałem jak zapytali dlaczego nie chcę tego samochodu

Wiadomo, że nie odbieraj, a jeszcze weź rzeczoznawcę to zrobią pół kilo w portki i żądaj zadość uczynienia za taki długi okres !!! Powiedz, że Ci auto było potrzebne i jeszcze możesz wziąć rzecznika praw konsumenta i prawnika ze sobą. Powiedz, że takie stado przyprowadzisz po odbiór samochodu, a zakładam się o wszystkie pieniadze świata, że auto zniknie i nikt go nie zobaczy !!!:eek:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Pytam czy w tym konkretnym modelu można aktywować funkcję comming/leaving home - oczywiście, zrobimy to za te 80 PLN. Dobrze, róbcie.

Po 12 minutach słyszę: "nie, w tym sie nie da"...

 

Jeśli nie masz czujnika deszczu, to da się tylko uruchomić comming home

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość arteq
Jeśli nie masz czujnika deszczu, to da się tylko uruchomić comming home

Wspaniały Pan z serwisu powiedział, że ŻADNEJ z tych dwóch funkcji nie da się uruchomić [nie mam czujnika deszczu].

 

Natomiast dzisiaj kolejny "kwiatek". Jak wiadomo paski przyjeźdżają na letnich oponach, więc od razu w salonie zamówiłem komplet alumy+opony na zimę [odbierałem auto w zeszłym tygodniu]. Przy odbiorze 2 koła w bagażniku, 2 w środku - obejrzelismy te z bagażnika, chodziło o wygląd i producenta. Wszystko ok. Przyjechałem, wypakowałem i leżały - do dzisiaj. Chcę je przenieść, zaglądam do worka i szok. 2 opony cacy, natomiast 2 wyglądają gorzej niż moje wcześniejsze po sezonie użytkowania. Ponadrywana i powyrywana guma, o po pasku mówiącym, że opona jest nowa ani śladu. Wygąda to tak jakbym na mocno chropowatej nawierzchni buksował kołami...

Jeżeli są to opony z przedniej osi [napędowej] to wolę nie myśleć jak katowany był silnik [oczywiście jeszcze niedotarty]. Wściekłem się. Dobrze, że nie zmieniałem opon w jakimś zakłądzie oponiarskim tylko w salonie - nie będą mieli na co i na kogo zgonić. Miarka jak dla mnie się przebrała - jutro wysmaruję oficjalne pismo z niewygodnymi pytaniami dla nich.

 

Nie wiem jak się wrzuca zdjęcia, bo pokazałbym Wam fotki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz nasz Warunki użytkowania oraz Polityka prywatności