Skocz do zawartości
robertgreenford

najdurniejsza rzecz jaką zrobiliście ze swoim autem?

Rekomendowane odpowiedzi

Ja dzisiaj z zaspania i głupoty rano drapałem szybe z lodu (nie miałem nic pod reką normalnego) :wstyd: urzyłem starego wkładu lusterka :wstyd: . W ten oto sposób zafundowałem sobie nową szybe przednią bo ta która mam obecnie nie nadaje sie do niczego :mur::mur::mur: .Zmieniam jutro

Wiem wiem jestem gupi i nawet na "Ł" nie zasługuje :wstyd:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

respekt kolego :hyhy:

 

ja podczas wymiany głośników z tyłu, a dokładniej szlifowania nitów załatwiłem sobie szybę boczną :dobani: te gorące opiłki metalu poprzyczepiały się do szyby i mam teraz takie czarne mikro zagłębienia w szybie :dobani: trzeba się dobrze przyjrzeć żeby to zobaczyć ale mnie to boli :/

 

Jak się nie ma w głowie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za łebka jeszcze (ze 17 lat miałem) jak kumpel mnie holował w maluchu, zerwała sie lina. Skręciłem koła na prawo, zepchnąłem malacza na pobocze, wyciągnąłem kluczyki, kontrolki zgasły i polazłem line podpinać. Wsiadłem do auta, ryknąłem do koleżki "dawaj!", koleś ruszył prosto, a ja zaraz za nim tylko że w lewo. Lina zaś poszła, a ja zostałem stać w poprzek drogi z zablokowaną kierownicą, kluczykami na masce i mało brakło pełnymi gaciami.

 

Inna historia to jak holowałem citroena cx, który po kilkudziesięciu metrach jazdy za mną, został stać krótszy o prawie pół metra i przy okazji skasował 5 innych aut :rotfl:

Ale to wina kolesia była, bo mi kazał zapier...ać, bo jak stwierdził "to dizel chopie jest to musi być moc żeby zaskoczył!!!" :rotfl::rotfl::rotfl:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

 

Musze się niestety przyznać, że mam nawet jakiś powód, żeby się tu wpisać.

 

W moim pasiu swego czasu miałem problemy z ładowaniem/akumulatorem. Zwał jak zwał - co by odpalić, trzeba było z pychu i tyle. Stoje w korku, autko coś nierówno pracuje i nagle ... cisza. Że człowiek, zły w takich momentach trza pchać, zawiozłem się popchnąłem moje maleństwo. Udało się na 2 i silnik zaskoczył. Świetnie myślę, jestem w domciu. Ale podczas wskakiwania do auta odpadła mi klapka zasłaniająca bezpieczniki (ci co mają lub mieli B3 wiedzą o co chodzi) i wsunęła się pod sprzęgło... Zamiast bieg wyrzucić, trzeba było hamulec opór i auto zgasło. Szlag mnie trafił i ... pokrywka poleciała w tył auta, a że mam kombi to... pokryweczka w drobny mak rozsypała mi szybkę w klapie :mur::mur::mur::mur:

 

I czym tu isę chwalić :dobani::krzeslem:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Luty, zima 2005, Zakopane jeszcze mialem golfa tdi. Zimno z -20 stopni. Duuuzo sniegu. Rano poszedlem odpalic samochod bo gdzies mielismy jechac. A ze gofer troche nie domagal to ciezko bylo zapalic na zimnym. Wiec krece, krece silnikiem w koncu zaskoczyl, poszla chmura dumy, warkocze jak bez tlumika ale chodzi. Po chwili sie uspokoil ale pomyslalem, eee co tam przejade sie kawalek to go dogrzeje. Wyjechalem patrze na drodze cos tam robia i jest zablokowan, ale z boku taka fajna droga do przez pole do lasu.

No to jazda tam. Droga ledwo wydzielona zaspy po obu stronach ale ok. Noi jade jade, chce zawrocic ale nie ma jak bo zaspy wszedzie. W koncu dojechalem do samego lasu tam udalo sie zawrocic.

No to wracam no i nagle sciagnelo mnie w prawo i wyladowalem w zaspie w rowie. Oczywiscie nie ma jak wyjechac. Nie mam telefonu, dresy z bluza, bez zadnej kurtki (po tylko wyszedlem odpalic furke na podwórku). No i co tu zrobic, patrze jakies domu w odleglosci 200m to wolam ze potrzebuje pomocy dzwoni nic. No mysle zalatwilem sie na cacy, ale co zrobic. No to truchcikiem do domu po chlopakow po 20 min dobieglem do domu no i wyjechalismy wyciagac samochod. Odkopujemy golfa, a on obsuwa sie az zawisl na misce olejowej. No ale co zrobic zakladamy lancuchy do obu samohcodow no i probujemy wyjechac. Udalo sie!!

Stracone 2h na rozgrzaniu silnika :)) Ale bylo smiesznie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jadę sobie Boxerkiem po Żuławach, chciałem coś wyciągnąć ze skrytki w kokpicie przed fotelem pasażera. Skrytka zamykana kluczykiem....

Nie chciało mi się zatrzymać, więc wybrałem odcinek, gdzie nie mijałem się z autami, wyjechałem na środek jezdni, auto toczy się na luzie, wyciągam kluczyk ze stacyjki, otwieram skrytkę (przechylajac się, bo auto jest trochę szersze) i w tym momencie blokuje mi się kierownica. Blokada ustawiona tuż obok pozycji jazdy na wprost ale nieco w prawo. No i jadę prosto na drzewo.

No cóż, i tak musiałem się zatrzymać. Na szczęście -jako, że nie spanikowałem i nie próbowałem łamać blokady zatrzymałem auto przed drzewem.

 

Ot, do czego potrafi doprowadzić próba zaoszczędzenia kilkunastu sekund.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam

wymieniałem kiedyś w audi zbiorniczek wyrównawczy w którym był czujnik. Za cho..e nie chciał wyjść. Wiec mysle stary zbiornik moge potraktować młotkiem. tak jak pomyślałem to zrobiłem lecz ciutke za mocna . Rozwaliłem zbiornik wraz z czujnikiem :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w wakacje wybrałem się do Gdańska i jeździłem trochę po centrum. Dojechałem do jakiegoś skrzyżowania małych brukowanych uliczek w kształcie litery T i kręciłem w prawo. Zaraz za skrzyżowaniem zaczynał się ciąg samochodów, który jak na godziny szczytu wcale mnie nie zdziwił. Zdziwiło mnie to, że przez 10 min w ogóle się nie przesuwa. Wkurzony wychodzę z auta i co widzę? że stoję na końcu kolejki... zaparkowanych samochodów :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ormowiec :hurra: Niezły numer. Ja kiedyś skręcając w lewo chciałem jednocześnie zresetować licznik, tak jakoś mnie naszło. Wsadziłem oczywiście rękę przez kierownicę, potem muszę wyprostować bo się zakręt kończy i nie mogę bo coś mi blokuje. Oczywiście moja własna ręka! Wjechałem na krawężnik a potem długo myślałem jak to się mogło stać. Blondynką w końcu nie jestem :zalamany:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

I ja mam w swoim życiorysie podobną historię. Kiedyś Trampkiem zakopałem się w zaspie. Ponieważ nie było w okolicy nikogo, tylko szczere pola, a Trampek kilka minut kręcił już kołami bez żadnego efektu, postanowiłem wyciągnąć ssanie i pchnąć go samemu :wpale: . Jak załapał wreszcie troszkę gruntu wyrwał do przodu, ale beze mnie :przestraszony: . Przejechał kilkadziesiąt metrów, zjechał z małej skarpy i znalazł się na środku zamarzniętego stawu. Na szczęście zima była wtedy ostra, lód gruby więc się pod nim nie zarwał. Musiałem szukać kogoś z ciągnikiem, co zimą nie jest takie łatwe, ponieważ każdy gospodarz po sezonie spuszcza wodę i chowa akumulator do piwnicy :kwasny: . Jak po trzech godzinach ciągnik był już odpalony (grzanie wody do układu chłodzenia, doładowywanie aku), pojechaliśmy nad bajorko i wyciągnęliśmy Trampka z opresji. :hurra::hurra::hurra:

Kosztowało mnie to trochę strachu i butelkę dla traktorzysty.

Wspomnienia ....bezcenne :rotfl:

 

Pozdrawiam Dominek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mając jeszcze Golfa MkII po opadach deszczu który pięknie zamarzł na aucie chciałem oskrobać dach ze skorupy lodowej przed wprowadzeniem auta do garażu co by później nie miał kałuży. Użyłem do tego śrubokręta :mur: oczywiście robiłem to powoli i uważałem, ale na następny dzień zobaczyłem kilka pięknych rysek na dachu :przestraszony: Na szczęście udało się sprzedać auto jakimś koleżkom którzy nie zwracali uwagi na takie pierdoły ;)

Od tego momentu staram się nie upiększać auta na siłę usuwając z niego warstwę lodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1.Jadę sobie Mercem kaczorem (taki dostawczy) a tu mnie w uchu zaczęło swędziec czym tu się podrapac (bo to w środku mnie swędzi) niewiele myśląc wyciągnąłęm kluczyk silnik zgasł, kierownica się zblokowała ja przerażony na hamulec a tu dupa nie chce hamowac Q.wa ale zonk. Ręczny uratował moją głupotę.

2. Innym razem sprawdzałem ręczny w w/w busie. Dwa zakręty na wąskiej drodze, zima a ja chop i zaciągnąłem ręczny. Auto niewiele myśląc w poprzek drogi a dróżka wąska. Jak ochłonąłem zacząłem się zastanawiac co by było jak zza zakrętu wypadłby taki sam idiota.

3.Ten sam busik mercedesa jakieś 15 lat temu czyli nie ma GPSów ja z mapą metropolii Szczecin czytam że powinna byc droga ul. Asfaltowa i żeczywiście jest a jakże asfaltowa. Asfaltową chciałem sobie skrócic drogę. No to jadę, asfaltowa się kończy zaczyna się żużlówka ale nic to zaraz będzie ulica do której dążę. Żużlowa się kończy a zaczyna się trakt bity ujeżdrzony przez auta dążące wzdłuż płotu na działki koniec traktu i widzę piękne pole zasiane jakąś zieleniną a jest to wczesna wiosna. W odległości jakiś 100 m jest ulica do której mam dojechac i niewiele myśląc i wierząc że jest to ta asfaltowa puszczam się na skróty. Oczywiście po przejechaniu około 50 m. auto wpada w błoto po same ośki. Mówię wam Camel Trophy się chowa :hurra:

4. Już inny samochód. Moje marzenie z dzieciństwa VW Golf I 1.5 diesel wymażony nic to że mu się już licznik przekręcił i składany był z 2-ch benzyniaka buda, silnik od diesla. Zima kupuję ropkę na lewo od jakiegoś robotnika i leję do zbiorniczka ale jakoś dziwnie śmierdzi jakby benzyną ale leję. Odpalam furkę a tu z początku jak mi zawory zaczynają walic ale po chwili jak by się uciszył. No to dawaj mu w rurę a ten jakby nie ten sam golfik dostał takiego kopa że po przejechaniu ok. 20 km. tak się rozgrzał że po zgaszeniu nie mogłem go odpalic. Rano odpalił. Pytam faceta co za paliwo mi sprzedał. "Panie wziąłem kanister gdzie trzymałem benzynę do swojego malucha" . Gośc po prostu zamienił kanistry a mnie czekał remont silnika i planowanie głowicy. Nie pomyślałem że auto ma podwójne spalanie. Najpierw wybucha sprężona mieszanka ropy a ta podpala benzynę. Oj głupota :cisza:

 

Już zmądrzałem nabrałem wiedzy i doświadczenia. Więcej grzechów nie pamiętam - jak sobie przypomnę to napiszę. :mur::vw:

 

edit:

Ot cwila czytania waszych postów i mi się przypomniało ot stary a głupi. miałem już wtedy spore doświadczenie w motoryzacji. Wyładował mi się akumulator na mrozie co robi kierowca oczywiście wymontowuje go i zanosi ładowac prostownikiem. I ja idąc śladem doświadczonych kierowców zrobiłem to samo. W pomieszczeniu za garażem okręciłem korki w akumulatorze podłączyłem do prostownika. Po kilku godzinach idę sprawdzic czy akumulator się naładował ale jakiś debil wykręcił żarówkę bo mu była potrzebna bóg wie do czego. Ale nasłuchuję słychac że lecą bąbelki ale nie widzę czy ciecz nie zmieniła koloru na brunatny (czyli akumulator do wymiany). Niewiele myśląc wyciągam zapalniczkę , zapalam i słyszę BUUM oraz widzę błysk. :przestraszony:

Cała ciecz czyli kwas wylądował na twarzy i całym moim ubraniu. I tak się stałem świadkiem wybuchu małej bombki wodorowej :evil:

 

edit:

Chyba zdobyłem miano największego durnia

 

Jacuś, edytuj posty. 3 scalone/Duży

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja wam się nie wpiszę :wstyd: wolę zapomnieć :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
ja wam się nie wpiszę :wstyd: wolę zapomnieć :P

może jednak ku przestrodze? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
ja wam się nie wpiszę :wstyd: wolę zapomnieć :P

może jednak ku przestrodze? ;)

nie nie, za duży obciach :hyhy: - powiem jedno - nigdy nie cofajcie kilku metrów, by "przesunąć" odrobinę autko z: jedną nogą wewnątrz auta na sprzęgle (prawą) a drugą na zewnątrz auta i otwartymi drzwiami i z ręką na ręcznym by zatrzymać ruchome autko na półsprzęgle :wstyd:

Efekty nie do pozazdroszczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pobs, trudne do wyobrażenia :) rozumiem że chciałeś wymienić tylni zderzak? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie :wstyd: poszły lewe drzwi od kierowcy o słupek od bramy - zamiast zahamować ręcznym - puściłem całkiem sprzęgło - efekt? auto ruszyło znaaaacznie szybciej :rotfl: ojca szlag trafiał przez dwa tygodnie jak musiał wsiadać przez drzwi prawe :rotfl:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieźle Pobs :rotfl: Ja byłem świadkiem u nas na warsztacie jak gość wysiadł z toyoty prius i zostawił otwarte drzwi.Problem polega na tym że to badziewne auto to hybryda i akurat działał silnik elektryczny. Koleś wysiadł żeby przestawić auto które stało z tyłu i zrobic miejsce na tego priusa :zdziwko: Jakież było jego zdziwienie kiedy prius ruszył do tyłu i przeparkował auto stojące za nim :przestraszony: no i nie obyło sie bez efektow specjalnych bo otwarte drzwi walneły w murek i z gracja odpadły. A najśmieszniejsze jest to że oba auta były na gotowo, klienci byli poinformowani i umówieni na odbiór.

:]

ja sam miałem jedną taką sytuacje bo prawie rozwaliłem 2 auta

robiłem kangoo dla faceta na wózku inwalidzkim. Autko było troszke przerobione. Miało skrzynie automatyczną i trzy pedały z czego domniemane sprzęgło okazało sie pedałem gazu :przestraszony: wjeżdzając na swoją baze chciałem nacisnąć "sprzęgło" i auto wyrwało do przodu i prawie wpadło na gotowego merca brakło dosłowie 5 cm żebym walnąl w jego bok. Gdyby nie ręczny to pewnie bym pracował z miesiac na to żeby zapłacić za remont E klasy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy była to najdurniejsza rzecz, ale teraz na pewno bym się nie odważył. Naście lat temu wybrałem się maluchem (PF 126p) do Londynu i z powrotem z ślizgającym się sprzęgłem, wiedziałem o tym, i jakimś cudem udało mi się wyjechać z promu. Kto płynął, to wie, że wyjazd może być naprawdę stromy. Na miejscu maluszek zarabiał na siebie. :)

 

Swoją przygodę z maluszkiem zacząłem od wlewania oleju przez otwór bagnetu, zakończyłem na kompletnym rozebraniu każdego zespołu, każdej "śrubki", zweryfikowaniu i złożeniu (dosłownie wszystko, oprócz skrzyni biegów) łącznie z własnoręcznym polakierowaniem go. Samochód jest już w trzecich rękach i dalej jeżdzi (22 lata).

 

W Londynie wracałem z pracy ~12 w nocy, złapała mnie drogówka jak przejeżdżałem na czerwonym, byli bardzo agresywni, ale jak sie dowiedzieli, że tym (PF 126p) przyjechałem z Polski to uśmiech od ucha do ucha i dobra rada, że u nich jest wszystko odwrotnie niż w Europie, tzn, na zielonym sie jedzie a na czerwony czeka. Czyli w Europie ...........

 

Swego czasu jechałem maluchem, i po płaskiej jezdni na moście był bardziej stromy zjazd. Oczyma wyobraźni zobaczyłem jak dokonuję skoku, coś takiego jak samochody rajdowe na hopie. Dodałem gazu na maksa ale efekt był zgoła odmienny od oczekiwań, grawitacja, he, he.

 

Na bagażniku malucha i w środku (+ pasażer) przewoziłem, na 1 raz, sporych rozmiarów, 2mx1,5m, narożnik ze Swarzędza. Przez całą drogę we Wrocławiu nie było żadnego odważnego samochodu, który by jechał za mną w odległości mniejszej niż ~kilkanaście metrów, czy też próbował mnie wyprzedzić, a ze zrozumiałych powodów musiałem jechać wolno.

 

Z maluszkiem rozstałem sie w 1998 roku :zalamany:

 

Post Kuczlawa przypomniał mi czego juz nigdy nie zrobię. W maluszku przy szybkości ~80km/h zasnąłem za kierownicą, obudziłem się tuz przed zakrętem (właściwie na zakręcie), a na wprost mnie drzewo słusznych rozmiarów. Plus tego zdarzenia jest taki, że już nigdy, przenigdy, i jestem tego absolutnie pewien, nie zasnę za kierownicą.

 

Powyższe zdarzenie (jechałem do jednostki wojskowej) przypomniało mi inne, także związane z maluchem. Dawno temu, pod koniec komuny, po studiach, załapałem sie na 9-miesięczną służbę w jednostce w Strzegomiu. Pewnego dnia mieliśmy ostre strzelanie z kałasznikowa, a że strzelnica jest dość oddalona od jednostki (i, że podchroąży zawsze zdąży), to trzeba było jakoś tam dotrzeć. Kompania z żołnierzami służby zasadniczej poszła na piechotę, a my, w czterech chłopa wsiedliśmy do malucha, giwery wystawiliśmy przez okna (oczywiście bez ostrej amunicji), no i tak przejechaliśmy się ulicami Strzegomia mijając maszerującą z mozołem, w słońcu, kompanię. Pomachaliśmy im i dowódcy mijając ją. Wyobrażacie sobie teraz taka sytuację, toż to by była afera na całą Polskę. A mówi się, że za komuny nic nie można było.

To ostatnie zdanie to oczywiście z przekąsem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jadąc swoim pierwszym samochodem VW Polo 88' jakos w 97 roku przed łukiem na drodze wypadła mi fajka z ręki na dywanik :( Jakież było moje zdziwienie jak ją podniosłem spod nóg, patrzę na drogę a tam taki fajny betonowy słup sobie stał :D Zdążyłem odbić w prawo ale było już za późno i przychaczyłem lewym bokiem zaczynając od słupka za drzwiami kierowcy :( Dach zagięty, próg też już nie wspomnę o drzwiach i całym błotniku. Aaaa, i trzech szyb brak a była to zima i 20 KM do domu.....

Dobrze że jechałem wolno tj. ok 50 km/h.....

 

Teraz jak pale w aucie i prowadzę żeby nie wiem co to wzroku nie spuszczam z jezdni....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz nasz Warunki użytkowania oraz Polityka prywatności